Na Andrzeju Dudzie i niewdzięcznym narodzie za porażkę w wyborach prezydenckich. Niestety, ma on ku temu okazję. Wczoraj niezwykle się ucieszyłam na wieść o wygranej Dudy. Uświadomiłam sobie jednak, ze kadencja Komorowskiego upływa dopiero 6 sierpnia.
Oznacza to, że jeszcze przez dwa miesiące i 12 dni będzie on sprawował urząd prezydenta, mając wszelkie uprawnienia, w tym inicjatywę ustawodawczą. Moze więc bez trudu "podkładać świnię" swemu następcy. Już to zresztą zaczął robić. Pierwszym przejawem tego jest referendum zaproponowane przez Komorowskiego 13 maja /TUTAJ/. Senat błyskawicznie je klepnął, a jego termin wyznaczono na 6 września 2015.
Miało to służyć przyciągnięciu wyborców Kukiza, co się nie udało, gdyż prawie 60% z nich głosowało na Dudę, a tylko nieco ponad 40% na Komorowskiego. Jeszcze gorszą inicjatywą Komorowskiego jest przepychana pospiesznie przez Sejm ustawa o Trybunale Konstytucyjnym. Prof. Krystyna Pawłowicz w "Naszym Dzienniku" tak o niej pisze:
"Po uchwaleniu tej ustawy i po ewentualnym wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta może więc teoretycznie zdarzyć się sytuacja, że marszałek Sejmu złoży do TK wniosek o stwierdzenie „czasowej niemożności sprawowania urzędu Prezydenta RP” przez Andrzeja Dudę, uzasadniając to (bo tak mu akurat przyjdzie na myśl) np. chorobą psychiczną prezydenta, przejawiającą się np. w jego działaniach na arenie międzynarodowej i realizowaniu interesów Polski odmiennie od linii realizowanej przez dotychczasowy układ władzy. (...) II czytanie projektu nowej ustawy o TK zaplanowano w Sejmie już na wtorek, 26 maja, ok. godziny 11.00. ALARMUJĘ!". /TUTAJ/.
Strach pomyśleć, co jeszcze może zdziałać Komorowski przez dwa miesiące. Dziś /25.05.2015/ Jacek Karnowski opublikował w portalu Wpolityce.pl tekst p.t. "Komorowski nie wybiera się na emeryturę. Chce być premierem. I zapowiada niezwykle brutalną wojnę z PiS. I z nowym prezydentem"
Czytamy w nim /TUTAJ/ m.in.:
"Po pierwsze, Komorowski przemawiał nie jak przegrany prezydent, który wybiera się na zasłużoną emeryturę. Nie, to mówił kandydat na szefa partii opozycyjnej - albo Platformy, albo nowej formacji. To mówił kandydat na premiera.
Po drugie, Komorowski wypowiada - w imieniu zapewne nie tylko swoim - „świętą wojnę” nowemu prezydentowi i całej opozycji. Chce wyraźnie powtórzyć manewr Tuska z 2005-go roku, który po przegranej rozpętał przemysł pogardy.
Czeka nas więc batalia na noże. Pojawią się kolejni zamachowcy z Torunia. Może już uzbrojeni.".
Trzeba więc przez najbliższe dwa miesiące pilnie patrzeć Komorowskiemu /i otoczeniu obecnego prezydenta/ na ręce, starając się przeciwdziałać jego posunięciom.