Zauważyłam to zjawisko miesiąc temu, gdy Ewa Stankiewicz odważyła się zapytać, czy wybuch w Katowicach, w którym zginęła rodzina dziennikarzy, na pewno był przypadkowy? Została wtedy z furią zaatakowana przez "naszych" i "niepokornych" publicystów "drugiego obiegu".
Napisałam wtedy notkę "Wściekła nagonka na Ewę Stankiewicz" /TUTAJ/. W dniu 19.11.2014 w portalu Onet.pl /TUTAJ/ przeczytałam wiadomość "Wybuch gazu w kamienicy w Katowicach był nieprzypadkowy?
Są nowe fakty w sprawie wybuchu gazu w kamienicy w centrum Katowic. Tygodnik "Polityka" dotarł do raportu straży pożarnej, z którego wynika, że wybuch był wynikiem celowego działania.".
Podejrzenie rzucono na 45-letniego mężczyznę, który zginąl z powodu oparzeń, ale sprawa wciąż jest niejasna. Nikt jednak nie urządza nagonki na dziennikarzy Onet.pl.
Potem był marsz 11 listopada. I znowu "nasi" dziennikarze starali się obrzucić tę inicjatywę błotem. Jakub Pilarek w "Gazecie Polskiej"z 19.11.2014 stwierdził że:
Jak w świetle tego należy oceniać udział w Marszu Niepodległości? Jest to dokładanie cegiełki pod moskiewsko-magdalenkową budowlę.".
Tezy te powtórzył dziś /25.11.2014/ w "Gazecie Polskiej Codziennie". Jest to brednia. Różne imprezy mogą być inspirowane przez rosyjskich agentów wpływu, ale na pewno nie Marsz Niepodległości. Jaki interes może mieć Moskwa w budzeniu narodowej dumy Polaków?
Prawdziwym jednak "momentem prawdy", gdy maski spadły z twarzy wielu publicystów "drugiego obiegu" była pikieta przed gmachem PKW i kilkugodzinna okupacja jej gmachu. Wywołała ona prawdziwy sabat czarownic. Opisałam to częściowo w mojej notce "Tokarz Buła się odcina - syjonistów wina! syjonistów wina! /TUTAJ/.
Cała ta akcja była spontanicznym pomysłem Grzegorza Brauna, któremu przyszedł on do głowy podczas przemówienie wygłaszanego w czasie pikiety. Potwierdza to Karol Kaźmierczak pisząc /TUTAJ/:
"Jedyną społeczną reakcją na wyborczy skandal była czwartkowa, wieczorna pikieta pod warszawską siedzibą PKW, organizowana głównie przez Kongres Nowej Prawicy i Ruch Narodowy. Zgromadziła ona około 2000 warszawiaków, przeważnie młodych. Obserwując ją w czasie prowadzonej na żywo transmisji odniosłem wrażenie jej żywiołowości.". Dodał także:
" Już po kilkudziesięciu minutach na portalu fronda.pl pojawił się artykuł podpisany przez redakcję o wszystko mówiącym tytule „V kolumna Putina zajmuje PKW. Gdzie jest państwo Polskie?”. Tomasz Sakiewicz z „Gazety Polskiej” stwierdził, że „protest został przejęty przez prorosyjską opozycję”. (...) Przez cały piątek przed „prowokacją” i „scenariuszem destabilizacji” ostrzegały za pośrednictwem portalu wpolityce.pl takie tuzy prawicowej publicystyki jak Łukasz Warzecha (nie darował sobie pisania o „idiotach”), czy Piotr Skwieciński (podobnie jak Lichocka „zaciskający zęby”).
Jeden z bardziej niewydarzonych polityków PiS Witold Waszczykowski pisał o okupacji PKW jako „akcie terroryzmu” (dokładnie tych samych słów użyła tego dnia „Gazeta Wyborcza”), do pacyfikacji protestujących wezwał także kandydat na prezydenta z ramienia tej partii Andrzej Duda.".
Również bloger Adriano /TUTAJ/ oraz ArekN /TUTAJ/ omawiali tę prawicową kampanię nienawiści. ArekN srwierdził przy tym, iż:
"bardziej bolesna jest okazana hipokryzja prawicowych mediów. Ewa Stankiewicz, Grzegorz Braun i garstka pozostałych osób w chwili próby zostali pozostawieni sami i potępieni od lewa do prawa w imię bezlitosnej kalkulacji zysków i strat. A przecież jako jedyni wyszli poza bierne protestowanie, próbując przełamać apatię i przerwać potok mądrych, lecz nic nie zmieniających analiz. Późniejsza próba udzielenia pomocy zatrzymanym również miała charakter selektywny; o ile roniono łzy z powodu aresztowania niektórych dziennikarzy, to pominięto zupełnie innych- na przykład szefową naszego portalu Hannę Dobrowolską.".
ArekN dotknął tu bardzo ważnej sprawy. Wydaje się bowiem, że dla publicystów "drugiego obiegu" istnieją jakby dwie rasy dziennikarzy: wyższa, do której należą pracownicy agencji prasowych, telewizji i prasy, oraz niższa obejmująca publicystów portali internetowych. Ta druga nie jest, zdaniem "drugiego obiegu", warta uwagi i obrony. Dlatego zorganizowano kampanię poparcia dla Tomasza Gzella i Jana Pawlickiego, a nie wspomniano ani słowem o Hannie Dobrowolskiej i Witoldzie Zielińskim.
O tym, iż nie bylo to zdarzenie przypadkowe świadczy felieton Piotra Skwiecińskiego "Normalnieje, czyli koniec blogerów" /"Wsieci" nr 46/2014/. Cieszy się on w nim jak goly w pokrzywach:
"Kończy się króciutka era blogerów. Ci, którzy dziesięć, czy sześć lat temu mieli (...) wyprzeć dziennikarzy publicystów (...) zamilkli. Albo wydają z siebie głos niepomiernie mniej donośny czy w każdym razie mniej słuchany niż w czasach swej świetności.".
No cóż, ta schadenfreude jest przedwczesna. Poczytność moich notek, mierzona liczbą odsłon, wzrosła w ostatnich dwóch miesiacach o ok. 1/3. U innych blogerów jest, jak sądzę, podobnie. Widać jednak, do jakiego stopnia Skwieciński nie znosi Internetu, blogerów i dziennikarstwa obywatelskiego.
W omawianych wyżej kampaniach publicystycznych "drugiego obiegu" jedna rzecz jest charakterystyczna. Przypominają one do złudzenia nagonki organizowane przez Czerską, czy TVN. Używane są te same metody i schematy, np. /momentami maniakalne/ pomawianie o agenturalność, szukanie wszędzie prowokacji itp. Tygodnik "Wsieci" próbuje zrobić z Brauna i Stankiewicz wariatów. W najnowszym numerze /nr 48/2016/ Mazurek i Zalewski piszą :
"Do protestów przeciw spiskowi i fałszerstwom wzieli się też Ewa Stankiewicz i Grzegorz Braun, którzy nawet ruszyli na okupację PKW, choć, dalibóg akurat oni powinni okupować Ministerstwo Zdrowia lub jakieś przytulne sanatorium.".
Wtóruje im Łukasz Warzecha w skeczu "Kochani wariaci":
"Ja rozumiem, że ta cała Stankiewicz to łatwa do sprowokowania jest, a Braun to wariat, ale ty masz do nich jakieś dojście?".
Jeśli postulowana przez "drugi obieg" reforma mediów ma polegać na tym, że powstaną Czerska-bis i TVN-bis reprezentujące ten sam rodzaj dziennikarstwa, co ich poprzednicy, tylko zarządzane przez inną koterię, to ja się na to nie piszę.