Tytulowe zdanie znalazłam w którejś z powieści Agathy Christie i spodobała mi się jego trafność. Jest ono bowiem głęboko prawdziwe. Na Ziemi nie ma nic trwalego. Tektonika płyt poucza nas, że skorupa ziemska jest wciąż kształtowana na nowo w trwajacych setki milionów lat cyklach jej wypiętrzania i pogrążania się znow w magmie. Krótsze, bo zaledwie mierzone dziesiatkami i setkami tysiecy lat są wielkie cykle klimatyczne: następujące na przemian ciepłe interglacjały i epoki lodowcowe. Podczas tych ostatnich, lodowce, jak ogromne buldożery orzą powierzchnię naszej planety. Jeśli dodamy do tego wybuchy wulkanów i superwulkanów oraz uderzenia meteorytów i asteroid, to otrzymamy obraz miejsca dynamicznego i niespokojnego.
Dziesięciolecia propagandy ekologicznej spowodowały, że zaczęliśmy uważać przyrodę za coś kruchego i wrażliwego, co trzeba starannie chronić i zupełnie przestaliśmy zdawać sobie sprawę z potęgi sił natury. Czasem tylko jakieś tsunami lub trzęsienie ziemi ukazuje nam naszą znikomość. Tymi, którzy w najmniejszym stopniu zdają sobie sprawę z dynamiki w przyrodzie są działacze ruchów ekologicznych. Oni za wszelką cenę chcieliby utrzymać status quo, nie zdając sobie sprawy z tego, że to niemożliwe. Dobrym przykładem jest hasło "walki ze zmianami klimatycznym.". Jest ono kompletnie bez sensu. Klimat będzie się zmieniał, a my będziemy musieli się do tego przystosować.
Znacznie rozszerzona wersja tej notki jest /TUTAJ/.
Zachęcam do czytania moich blogopism. Linki - /TUTAJ/.
Komentarze